Dzisiaj w miarę krótko o fajnej i taniej farbie do włosów od polskiej firmy Joanna. Włosy już dość mocno wypłowiały dlatego chciałam je zafarbować. Miałam to zrobić przed świętami, ale pewnie każda z Was to wie, że farby zawsze wychodzą ton ciemniej niż na opakowaniu, ale po 2 myciach zazwyczaj dochodzą do koloru, który był na opakowaniu.
Farby Joanny lubię za to, że nie niszczą bardzo moich włosów, kolor zazwyczaj wychodzi podobny do tego na opakowaniu no i tak szybko się nie wypłukują. Tym razem wybrałam kolor nr 39 czyli Orzechowy brąz. Farba zyskała nową szatę graficzną, nową i lepsza odżywkę w malutkim opakowaniu, a nie jak przedtem w saszetce. Zazwyczaj farbowałam włosy Czekoladowym brązem, który był dość ciemny, ale miał bardzo głęboki kolor. Teraz chciałam coś jaśniejszego, ale nie jaśniejszego niż jasny brąz, bo do świąt jeszcze prawie 3 tyg, więc nie chce by się kolor dość mocno wypłukał.
Nakładałam na spraną Mleczną czekoladę z Joanny z serii Naturia. Farba nie piekła mnie w skórę głowy, wiadomo trochę śmierdziała, ale dało się przeżyć. Włosy po farbowaniu były miękkie, bardzo lśniące i jakby grubsze. Zawsze tak mam po farbowaniu na ciemne kolory, ponieważ barwnik je jakby pogrubia, jak się wypłukuje, są coraz cieńsze i gorzej się układają. Kolor wyszedł ciemniejszy niż na opakowaniu co było do przewidzenia, aczkolwiek do świąt będzie idealny. Odżywka w zestawie jest okey, ale ja zawsze używam masek, gdy farbuje włosy. Jest dość rzadka, więc jako sama odżywka do spłukiwania nie nadaje się do moich włosów. Ja postanowiłam ją używać do zabezpieczenia końcówek jako odżywka bez spłukiwania. Jedyne co mam zastrzeżenia to do opakowania tubki z farbą - bardzo ciężko się ją wydostaje. Ja wolałam przeciąć końcówkę i wylać całość, bo nie jestem cierpliwa. :) Efekt poniżej na zdjęciach :)
Jeśli jesteście zainteresowani co słychać u moich zwierzaków, jakie posty o DIY planuje (za tydz będzie post o tym) i ogólnie o mojej fotografii to zapraszam na mojego Instagrama :)
0 komentarzy :
Prześlij komentarz