Dzisiaj dość luźny post. Chciałabym Wam przestawić moje dziwactwa czyli dziwne rzeczy, które mówiłam/robiłam w swoim dzieciństwie. Dzisiaj trochę się ze mnie pośmiejecie :D Sama jak sobie to przypominam to chce mi się śmiać :) Więc zaczynamy !
SARNA NA WYSOKOŚCI
Małe dziecko, które zaczyna chodzić z rodzicami do kościoła, zazwyczaj w kościele zaczyna naśladować innych jak i swoich rodziców, którzy stanowią dla niego wzór. Tak było i ze mną. Nie byłam jeszcze u komunii, więc nie posiadałam książeczki - nie umiałam wtedy nawet dobrze czytać. Chciałam uczestniczyć we mszy tak jak wszyscy. Z każdą kolejną mszą podłapywałam nowe słowa. I od 4 roku życia do swojej komunii zamiast śpiewać "Hosanna na wysokości" ja śpiewałam "Sarna na wysokości" i to jeszcze najgłośniej jak umiałam. Wszystko gubiło się w tłumie, ale szok przeżyłam czytając prawidłową wersję w Drodze do nieba - gdzie się podziała moja "sarna" ?! :D
ZABAWA W PROFESJONALNĄ FRYZJERKĘ
Powiedzcie mi - kto nie próbował w dzieciństwie samemu obcinać sobie włosów ? Pewnie wiele dziewczyn będąc małą dziewczyną, chciało pobawić się w fryzjerkę. I ja też ! Sąsiadka, która była ode mnie pół roku starsza zmieniła fryzurę, a ja co ? Też musiałam mieć taką samą, tylko problem był w tym, że mama nie chciała zabrać mnie do fryzjera :( Werka nie głupia była, dorwała nożyczki i zaczęła swoje cudanki - minę mojej mamuśki pamiętam do dziś. Wtedy nagle chciała jechać ze mną do fryzjera. Nie pamiętam do końca jak wyglądałam, ale gdy to wspominam to moja mama mówi "Ty to byłaś niezłe ziółko" z tą taką miną, która wyraża więcej niż 1000 słów :D
DOBRY PIASEK NIE JEST ZŁY!
To pamiętam dobrze do dziś. Uwielbiałam zabawę w piasku! Och, a gdy jeszcze znalazłam glinę (cokolwiek innego to było) to byłam w siódmym niebie, lecz nie to jest najlepsze. Zawsze po skończonej zabawie sypałam sobie piasek....na głowę ! Dlaczego ? Bo jak wytrzepywałam to tak śmiesznie "szurało". Przez to moja mam codziennie musiała myć mi włosy, niezależnie czy był to poniedziałek czy niedziela. Piasek musiał być :D
Od zawsze uwielbiałam zwierzęta. Obok mojej szkoły podstawowej, koło takiego dużego drzewa można była znaleźć ogromne ślimaki. Jak dla dziewczynki, która widywała do tej pory tylko takie malutkie to było coś. Uuu takie ślimaki mieć w domu toż to prawdziwy skarb. I tak ten skarb "przynosiłam" do domu. W podstawówce do domu wracałam gimbusem, więc jak tu przemycić ślimaki ? A w chlebaku z dziurkami. Zawsze trzymałam go w ręce, jadąc busem, więc niektórzy uważali mnie za "dziwną". Przecież nie mogłam takiego biednego ślimaczka wsadzić do chlebaka i wrzucić do plecaka. Mój rekord to przemycenie w ciągu jednego dnia ponad 20 ślimaków jadąc autobusem, a i tak nikt się nie kapnął. Byłby ze mnie dobry przemytnik :D Oczywiście potem wypuszczałam ślimaki u siebie w ogródku, żeby się rozmnożyły i żyły w mojej posiadłości, a chlebak szorowałam zawsze dwa razy płynem do mycia naczyń :)
Jak widzicie będąc mała byłam dość śmieszna i dziwaczna, ale to jeszcze nie wszystko! Kolejne takie posty pojawią się wkrótce, jeśli Wam się tylko spodobają :)
***
Z ciekawości chciałabym Was zapytać czy macie ochotę czytać posty z tutorialami blogowymi ? Jeśli tak to co głównie Was interesuje ? :)
VEA :)
Haha, to ze ślimakami to było słodkie :D I dziwne, bo ja znam wersję "chwała na wysokości". A mój kuzynek śpiewał "pała na wysokości" -.- Ja zaś będąc mała zamiast "cuda cuda ogłaszają" przekręciłam i śpiewałam "cuda cuda wyprawiają". Moja mama śmieje się z tego do dziś. Co do samych sarn, to były to moje ulubione zwierzęta. Wszyscy kochali kotki, wszyscy kochali pieski, a ja kochałam sarny! i wiewiórki xD A zamiast truskawek kochałam maliny. A sama sobie włosów nigdy nie obcięłam, ani nawet swoim lalkom nie obcinałam, po prostu wiedziałam, że mi to nie wyjdzie, poza tym ja chciałam zapuszczać, mieć długie jak roszpunka. :)
OdpowiedzUsuńŁooo, ja moje lalki tak opitoliłam, że zaczęły wyglądać jak lalki barbie zombie :D
UsuńMój brat jak był mały bardzo się nudził w kościele i większość czasu bawił się. Pewnego razu zachciało mu się siedząc w 3 ławce bawić w strzelanie i zamiast "pif-paf" wydawał dźwięki pomijające literki "f". Pech chciał, że akurat była grobowa cisza w kościele :)
OdpowiedzUsuńHehe dzieciaczki :D Im się wszystko wybacza :)
UsuńFajny post :) tez miałam takie swoje niektóre dziwadzctwa :)
OdpowiedzUsuńŚlimaków zawsze się brzydziłam i nie chciałam dotknąć nawet skorupki ;) Opowieść z sarną bardzo mi się spodobała!
OdpowiedzUsuńJa jak byłam mała to wszystko do rąk wzięłam, a teraz trochę się brzydzę :)
UsuńPodziwiam Ciebie za taką przyjaźń ze ślimakami :)
OdpowiedzUsuńHehe ojj to była moja miłość :D
UsuńWydaje mi sie, ze wiele z nas mialo takie dziwactwa i zabawy w dziecinstwie :) takie to juz sa uroki dziecinstwa :)
OdpowiedzUsuńPotem ma się co wspominać :)
UsuńSarna <3 jesteś ekstra. Ja słyszałam za to historię jak pewna kobieta aż do późnej starości śpiewała "Nasturcjo Nasza" zamiast "Na Cud Jonasza" w jednej z Wielkanocnych pieśni :)
OdpowiedzUsuńHaha też dobre :D
Usuńuwielbiam taki wspominki ;)
OdpowiedzUsuńz piaskiem miałam podobnie, jednak nie sypałam go sobie na głowę :D
ślimaki kolekcjonowała moja kuzynka
pozdrawiam
Bo ślimaki są extra :D
Usuńteż lubiłam czesać wszystko :)
OdpowiedzUsuńja to się znęcałam nad pająkami,zawsze im nogi wyrywałam....a teraz się boję jakiegokolwiek dotknąć
Jezu, biedne pajączki, nie bałaś się ich dotknąć? Ja pająkami od zawsze się brzydziłam i do dziś się ich boję :)
Usuńja w przedszkolu, w którym mam zajecia pracuję z dziewczyką, która niedawno ścięła się, dodam ze po jednej stronie, na chłopaka, drugą zostawiając normalnie, no bo dziecko nie takie sprawne z lewej strony sie samo nie ostrzyże:P niby modnie wyszło,ale jednak rodzice zdecydowali się fryzurę wyrównać:p
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam takie dzieciaczki :)
UsuńChyba każdy ma swoje głupie przygody z dzieciństwa;) Ja jak byłam mała też miałam wpadkę z śpiewaniem w kościele. W jednej kolędzie byłam przekonana, że zamiast "Chwała na wysokości" jest "Chała na wszelkie kości". Młody szmugler, zamiast cukierki przemycać, to przemycałaś ślimaki ;P
OdpowiedzUsuńPS. Tutoriale blogowe jak najbardziej tak!
Z kolędami też mieszałam coś, ale nie pamiętam już dokładnie więc, nie chce skłamać. Cukierków w szkole za darmo nie było, a ślimaki tak :D
Usuńhahaha super post !! Ja wręcz przeciwnie z tym piaskiem ! nienawidziłam go mieć we włosach i to było najgorsze co mi zawsze zostawało po zabawie w piaskownicy :D tak, tak włosy też sobie obcięłam - ale na szczescie samą grzywkę :D
OdpowiedzUsuńGrzywkę sobie obcięłam sama w gimnazjum i przez 4 miesiące musiałam chodzić z 4 spinkami - nie pytaj co wyszło nawet :D
UsuńHehe dobre z tymi ślimakami. Ja jak byłam mała to mnie z kolei żaby interesowały :D
OdpowiedzUsuńO żaby też lubiłam :D
UsuńZ ślimakami to naprawdę niezłe :D Ja zawsze po deszczu zbierałam je do wielkiego wiadra, a potem rozkładałam po całym podwórku :D
OdpowiedzUsuńJa podobnie robiłam z dżdżownicami :D
Usuńteż sobie kiedyś sama obcięłam włosy :D ale miny mojej mamy na szczęście nie pamietam :P
OdpowiedzUsuńPewnie też wyrażała więcej niż 1000 słów :D
UsuńAaaa! Też sobie sypałam piasek na włosy, żeby później go wytrzepywać, tez mi się to szuranie podobało :D
OdpowiedzUsuńSarna na wysokości- mistrz! :D
Piąteczka ! :D
UsuńJa nie obcinałam nigdy sama włosów, ani sobie, ani lalkom. :) Miło powspominać takie spontaniczne akcje z dzieciństwa. :)
OdpowiedzUsuńOj my mamy co wspominać, a te dzieci, które całe dzieciństwo spędzają na kompie to nie będą miały ;/
Usuńja znowu miałam wstręt do ślimaków :P
OdpowiedzUsuńMnie na początku ten śluz obrzydzał, ale potem polubiłam je i mówiłam "Ślimak, ślimak pokaż rogi, dam ci sera na pierogi" :D
UsuńObcinanie to i tak miałaś profesjonalne :D Mi ktoś kilka lat starszy powiedział, że jak chcę mieć wyższe czoło, to muszę sobie wygolić grzywkę. A że chciałam mieć takie wysokie czoło jak tamta osoba, to wzięłam się do pracy. Maszynki na szczęście nie znalazłam, ale i tak chodziłam z jeżem nad brwiami :D
OdpowiedzUsuńJa sobie kiedyś brwi zgoliłam maszynką :D
UsuńHahaha ale się uśmiałam :D z tą sarną było najlepsze:) Ja jak chodziłam do podstawówki to po drodze do domu miałam tylko jeden sklep - z artykułami papierniczymi. I zawsze jak miałam jakieś pieniądze (nie więcej niż 50gr), to chciałam sobie coś kupić, a jako, że przechodziłam tylko koło jednego sklepu, to wstępowałam tam bo koniecznie chciałam sobie coś kupić - starczało mi tylko na koszulki foliowe, które nie były mi wcale potrzebne, za to po czasie w nich tonęłam a nikt nie wiedział o co chodzi:D ach ta mania zakupów:D
OdpowiedzUsuńTaka mała a już zakupoholiczka :D
UsuńSarna mnie rozbroiła :)
OdpowiedzUsuńślimaki! :D do dzisiaj się śmieją z mojej Ligii Ochrony Ślimaków, w której nadrzędnym celem było przestawianie winniczków ze środka chodnika/ulicy na skraj, żeby dzieci z podstawówki nie rozdeptywały w zabawie :P a jak na obozie niechcący zdeptałam ślimaka i tylko mi chrupło pod butem, to mało brakowało a bym się poryczała ;(
OdpowiedzUsuńdodam, że to było w zeszłym roku :P
UsuńHaha nieźle :D
UsuńSarna na wysokości? kurcze,gdybym takie coś usłyszała w kościele to raczej nie mogła bym się powstrzymać od śmiechu:) haha,no ale słodkie! :))
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńHaha świetny post :) Przywoływanie wspomnień to coś pięknego:*
OdpowiedzUsuńSarna na wysokości jooł :**
Buziaki:)
O matko, 20 przemyconych ślimaków, hahaha:) Kiedyś też brałam ślimaki i inne żyjątka do rąk, a teraz strasznie mnie brzydzą.:)
OdpowiedzUsuńA co do pomysłu na blogowe tutoriale, to jestem jak najbardziej za!
Pobiłam rekord dnia :D Ja teraz tez się brzydzę robalami, a kiedyś normalnie brałam je do rąk :)
Usuńa ja kiedyś szłam przez pole urwałam źdźbło i włożyłam do buzi i utknęło mi w gardle, od tej pory nie jem ryb, bo mi się kojarzy.. ja bym chciała posty z tutorialami blogowymi!
OdpowiedzUsuńPojawią się na pewno :)
UsuńUśmiałam się niesamowicie czytając tego posta. Zwłaszcza z tej " sarny na wysokości" :)
OdpowiedzUsuńHehe będąc mała byłam śmieszna :D
UsuńNo faktycznie niezłe ziółko byłaś :D Jako dziecko będąc w kościele nigdy nie umiałam pojąć jak to pokój może być na ziemi :D
OdpowiedzUsuńTeż nad tym miałam rozkminkę :)
UsuńFajne opowieści :) Każdy z nas miał coś "dziwacznego" jak był mały ;) Ja ślimaki, wyobraź sobie, hodowałam, ale jak już byłam dorosła :P Takie ślimaki giganty :) Miałam je dwa. Były cudne i chrupały przy jedzeniu sałaty czy marchewki :P
OdpowiedzUsuńJa od małego to miałam małe zoo :)
UsuńJedna z ciekawszych notek jakie dotąd czytałam na blogach :) Na prawdę:) Ja też sypałam piasek po głowie hahahaha :) Ale nie wiem czemu!!! :P Ja urządzałam wyscigi slimakow z kolezankami:)
OdpowiedzUsuńHaha no bo fajnie szurało :D
UsuńHa ha :D Chyba wszystkie dzieci mają swoje dziwactwa:) Ja też miałam całe mnóstwo, moja mama zastanawiała się czy jestem normalna:D
OdpowiedzUsuńMoja chyba też się nad tym zastanawiała :D
UsuńHHHAHAHHA sarna mnie rozbawiła XD
OdpowiedzUsuń✌ blog
:D
UsuńHaha :) Ja tez eis we fryzjerkę bawiłam, młodszej siostrze obcięłam nawet kiedyś włosy, ku przerażeniu rodziców :D
OdpowiedzUsuńO ja cie, komuś to bym się bała obciąć ,ale sobie to nie :D
UsuńSarna przebiła wszystko :D Tez obcięłam sobie włosy mając chyba 5 lat. Skończyło się wizytą u fryzjera, i włosami krótszymi niż do ramion :(
OdpowiedzUsuńJa też jakoś w tym wieku obcięłam swoje włosy :D
UsuńJa też zawsze wysypywałam sobie piasek na głowę :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.eke-nas.blogspot.com ♡
To widzę, że jest nas więcej :D
Usuńha, ha uśmiałam się :) tez hodowałam winniczki nawet robiłam im takie domki w słoiku :P w piachu też uwielbiałam się bawić i nie wiem czemu tez uwielbiałam sypać sobie piach na włosy, z przygodami fryzjerskimi to już w ogóle akcji na maxa :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że piasek to każdy uwielbiał :D
UsuńSarna rozwala :D Slimaki rowniez znosilam. Kiedys z przyjaciolka, zatargalysmy cale wiaderko do Jej domu, poczym oczywiscie po kilku godzinach wszystkie wypelzly :D Jej tato byl bardzo szczesliwy z tego powodu ;)
OdpowiedzUsuńO kurde, aż wiaderko ? Przebiłyście mnie ! :D
Usuńhahaha ja też w dzieciństwie miałam do czynienia z ślimakami haha :D
OdpowiedzUsuńPiąteczka :D
Usuńja też kiedyś do ślimaków miałam słabość :D nie wiem czemu :D
OdpowiedzUsuńBo one są fajne :D
Usuńhahaha :D ja też miałam swoje dziwactwa! chociaż Twoja "sarna na wysokości" mnie rozwaliła :D z moich najbardziej irytującym (przede wszystkim dla mamy) był nawyk żucia gumy przed telewizorem i zawijaniu jej wokół kolana lub szyi :D dodam tylko, że często miałam rozpuszczone włosy, a swoje pierwsze "golenie" nóg zaliczyłam w wieku 5 lat :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Haha ja ją zawijałam na palce albo bransoletki sobie robiłam :D
Usuńteż miałam sporą kolekcję ślimaków :) substytut kota :D
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie :)
UsuńJa również uwielbiałam bawić się w fryzjera :) I też przekręcałam teksty, w Zdrowaś Mario zamiast "módl się za nami grzesznymi" mówiłam "módl się za nami grzecznymi" a w kolędzie "Chwała na wysokości" śpiewałam "spała na wysokości" :)
OdpowiedzUsuńHaha dobre :D
UsuńMam podobne przeżycia tylko:
OdpowiedzUsuńZamiast sarny ja śpiewałam i rozumiałam "Kwała na wysokości", więc myślałam że to o jakiejś kaczce
Co do fryzur, moja mama zawsze mi ścinała włoski sama, ale pewnego dnia bez powodu przeszkadzała mi grzywka wzięłam nożyczki schowałam się za drzwiami i wycięłam na grzywce trójkąt. Jak tylko mama zauważyła to od razu poprawiła, tak krótkiej grzywki nigdy nie miałam, ale mama ma do tej pory ubaw z tego :D
Ja w piaskownicy to zazwyczaj rozwalałam babki innym dzieciom, ale miałam wtedy frajdę (szczyt wredoty), ale zamiast piasku lubiłam sobie sypać na głowę sól bo tak fajnie drapała, jak się tarło głowę ręką.
Ślimaki? Ja tam wolałam biedronki, wręcz połykałam je w całości (dosłownie), mama nie mogła tego znieść i wiecznie mnie pilnowała na ogródku, ale zawsze jakąś znalazłam. Teraz to mnie brzydzi, ale wtedy był ubaw. Na dodatek łapałam dżdżownice i wsadzałam do słoika, a następnie zostawiałam na słońcu (byłam bez skrupułową sadystką). Dobrze, że mi przeszło.
Biedne dżdżownice :P
UsuńPamiętam, że i ja byłam swoją własną fryzjerką i wycinałam swoją grzywkę, albo też modelowałam włosy szczotką, tak że trzeba było ją wycinać :D Moja siostra cioteczna krzyknęła kiedyś do swojej mamy z salonu 'wycinam!', mama zrozumiała 'Wcinam!', więc gotując obiad pomyślała, że to dobrze, że córka niejadek coś wcina-znaczy je, a po przyjściu do salonu okazało się, że wycinała wzorki z dywanu :D
OdpowiedzUsuńHaha nieźle :D
UsuńNie widzę tu cienia dziwactwa! Super wspomnienia, zwłaszcza z sarną!
OdpowiedzUsuńWidze, że moja wersja z sarną się spodobała :)
Usuńzabawa w piasku - to było coś :D I jeszcze robienie tych mikstur - dolewanie wody i myślenie że to zupa - wiesz chyba o co mi chodzi :D
OdpowiedzUsuńJa ślimaków nie lubiłam i nadal nie lubię, ale pamiętam jak hodowałam mrówki - zbierałam do pojemnika dawałam i wody w jakichś pojemniczkach, albo chleb kruszyłam :D To były czasy ^^
Też robiłam te słynną "zupę" i placki z gliny :D Mrówek to ja się do dziś boje :(
Usuń